W notatkach Wenantego, które skrupulatnie robił na podstawie przeczytanych książek, bardzo często pojawia się termin „Maryja Zwycięska”.
Niepokalana, która przez swą godność macierzyństwa Bożego zwyciężyła węża, wroga świętości człowieka, jest zwycięska po dzień dzisiejszy i do końca wieków. „Maryja pokonała grzech, zło, słabość, zwyciężyła na drodze posłuszeństwa Bogu przez swą cnotę i świętość. Kto z Maryją żyje, przechodzi zwycięsko przez burze życia, ten zwyciężą zło i grzech i dopływa do portu zbawienia, ponieważ Zwycięska Matka Boga prowadzi go wytrwale i z siłą łaski Bożej po drodze wierności i cnoty” – zapisał w swoich notatkach kleryk Wenanty.
Maryja stała się też naprawdę zwycięska dla niego podczas drugiego roku studiów. Jakby na dowód twierdzeń, jakie wygłaszał Wenanty o Matce Bożej podczas referatów, Maryja pomogła mu odnieść wiele zwycięstw przechodzących jego własne siły i możliwości. Zwyciężył więc brat Wenanty najpierw swą słabą naturę. Nie przerażały go już pokusy, nie męczyły zniecierpliwienia. Żył w zupełnym i całkowitym spokoju oddania się Bogu, był pełen radości wewnętrznej, w duszy jego nastąpiło wielkie uciszenie, jakby go rzeczywiście Maryja prowadziła bezpieczną drogą służby Bożej.
Maryja Zwycięska pomogła Wenantemu odnieść jeszcze inne zwycięstwo, najtrudniejsze w jego życiu wspólnym w zakonie: zwycięstwo nad własną nieśmiałością. Wenanty bowiem od dzieciństwa był człowiekiem raczej zamkniętym w sobie, zbyt poważnym, zamyślonym, a przede wszystkim nieśmiałym i skromnym, unikającym wszelkiego obcowania z ludźmi, aby przypadkiem nie zajmować kogoś swoją osobą. Równocześnie śmiało zabierał głos w dyskusji, umiał zdecydowanie bronić swego stanowiska, gdy za nim przemawiała prawda i słuszność, odważył się na krytykę błędu i choć nigdy nie dał się ponieść nerwom, potrafił zmusić przeciwnika dyskusji do ustąpienia i cofnięcia błędnego twierdzenia lub zmiany nieodpowiedniego postępowania.
W jednym ze swoich rozważań, Wenanty napisał: „Matka Najświętsza wzrosła wśród cierpień jak lilia i przez cierpliwość stała się Matką naszą, stąd jeżeli chcemy być Jej dziećmi, ćwiczmy się w cnocie cierpliwości. Cnota cierpliwości chroni nas od grzechu, a tym samym od piekła. Znośmy cierpliwie nasze boleści, bo jak mówi św. Bernard, wszelka przykrość zniesiona tu cierpliwie i ochotnie, przyniesie swój owoc w Niebie, a gdy nam zabraknie siły uciekajmy się do Pocieszycielki strapionych, a Ona na ulży w dźwiganiu krzyża”.
o.Edward Staniukiewicz
franciszkanin