bannerfundacja

Dlaczego warto pielgrzymować?

„Wychodzimy na pielgrzymkę, aby wrócić do domu” – te słowa Arcybiskupa Grzegorza Rysia najtrafniej, jak tylko można, oddają sens pieszego pielgrzymowania na Jasną Górę.

Mam na imię Ewa i chciałam podzielić się swoim świadectwem, a przy okazji bardzo wszystkich zachęcić do „pójścia w odwiedziny do naszej Mamy na Jasną Górę”.

Piszę ten artykuł i uśmiecham się do własnych myśli, ponieważ jeszcze parę dobrych lat temu drwiłam z ludzi, którzy potrafili poświęcić, a według mnie „zmarnować” dwa tygodnie urlopu na biwak w wątpliwych warunkach namiotowych i nawet do głowy by mi nie przyszło, że to ja za parę lat będę pierwszą, która w sierpniu bierze plecak i bez zbędnych pytań i marudzenia idzie na wyprawę 300 km z Warszawy do Częstochowy, tylko po to, żeby pokłonić się przed Cudownym Obrazem Matki Bożej. Grupa, do której po raz pierwszy zaciągnęła mnie moja przyjaciółka ze wspólnoty i której jestem wierna do dnia dzisiejszego, to Warszawska Metropolitalna Akademicka grupa biało – czerwona wychodząca z Kościoła Świętej Anny na Starym Mieście.

Dlaczego warto? Bo pielgrzymka bardzo porządkuje życie i przewartościowuje nasze myślenie, uczy dostrzegać to, co w życiu jest naprawdę ważne i przede wszystkim uczy wdzięczności za najdrobniejsze rzeczy i gesty, za kubek wody podany na trasie, za uśmiech i słowa pokrzepienia, kiedy boli i kiedy tracimy wiarę, że damy radę wytrzymać do końca. W trakcie drogi Maryja, która prowadzi nas do Swojego Syna, dotyka i przemienia serca, zaczynamy rozumieć, jak mało w nas wdzięczności Bogu za nasze życie i za to wszystko, co mamy, jednak 10 dni kąpieli w zimnej wodzie, pobudki o 4 rano, codzienne 30 km do przejścia w przeróżnych warunkach atmosferycznych daje prawdziwy obraz, jak bardzo zasiedzieliśmy się na naszych ciepłych kanapach, narzekając i marudząc na wszystko, bez słowa dziękuję za każdy kolejny dzień, który podarowałeś mi Boże, za moją rodzinę i za wszystkich ludzi, których postawiłeś na mojej drodze, za to kim jestem i jaki jestem dzięki Twojej opiece.

Pielgrzymka jest miejscem dla każdego, kto traci wiarę w ludzi, w miłość do bliźniego, w bezinteresowną pomoc i dobroć. Szlak przemierza się w przeróżnych warunkach pogodowych, często w upale, deszczu, kiedy nie ma jak wysuszyć butów ani śpiwora, jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie rękę, kto wesprze duchowo albo pomoże nieść plecak, kiedy już plecy odmawiają posłuszeństwa – z perspektywy czasu śmiało mogę stwierdzić, że pielgrzymi to jedna wielka rodzina, zresztą nie bez powodu wszyscy zwracają się do siebie „siostro i bracie”. Ogromnym zaskoczeniem dla mnie było, kiedy zobaczyłam, z jaką miłością i troską odnoszą się do pielgrzymów mieszkańcy miasteczek i wsi, przez które przechodzimy. Karmią nas, wynoszą wodę, owoce, ciasta, słodycze i robią to zupełnie bezinteresownie, prosząc jedynie o westchnięcie w ich intencji przed Matką Bożą na Jasnej Górze.

Pielgrzymka to też intencja, z którą się idzie. Dwa lata temu postanowiłam, że w zamian za opiekę Matki Bożej i ogrom łask, które dzięki Niej otrzymałam, jedną pielgrzymkę ofiaruję w Jej intencjach. Poszłam na adorację i zapytałam: „Maryjo, w jakiej intencji chcesz, żebym poszła” i przyszła mi do głowy myśl – Fatima, w intencji nawrócenia grzeszników. Pielgrzymka ta była najcięższą, na jakiej byłam, nieustanna walka duchowa, złość, zniechęcenie i uporczywe myśli: „po co mi to, a mogłam leżeć na plaży”. Ostatniego dnia przed wejściem przed Obraz Matki Bożej, zaczęłam opadać z sił, najpierw ból brzucha, potem biodra, w końcu siadły mi kolana, szłam, płacząc zgięta w pół, powtarzając w myślach tylko: „Maryjo, to za grzeszników”. Kiedy udało mi się dotrzeć do Klasztoru na Jasnej Górze i pokłonić się przed obrazem Maryi, wszystko odeszło i wielka radość wstąpiła w moje serce.

W tym roku podczas pielgrzymki towarzyszył mi mój chłopak Paweł. On nawet nie wie, jakie to było dla mnie ważne, że mogliśmy codziennie od świtu do zmierzchu razem się modlić i wspierać w trudach. Wszystkim parom i małżeństwom bardzo polecam wspólne pielgrzymowanie, to świetny sprawdzian uczuć wypróbowanych w boju niełatwej drogi.

Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak tylko powiedzieć: „warto” i zanucić słowa znanej pieśni: „Do Jej stóp, do Jej stóp pochyl się i pozostaw swoje troski Jej, Ona z sercem Swym matczynym nieustannie czeka, abyś wyznał to, co gnębi Cię”.

EK

Poprzedni artykułModlitwa, która uciszyła burzę
Następny artykułCICHY „BUNTOWNIK”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

spot_imgspot_img

Ważne tematy!

Zobacz również