Świadectwo
Chciałbym podzielić się z Wami moim świadectwem uzdrowienia z guza.
Miałem go przez kilka lat. Jak pewnie wielu mężczyzn, unikałem wizyty u lekarza, bojąc się diagnozy. Guz znajdował się na obojczyku przy szyi po prawej stronie i był wielkości połowy piłki golfowej. Guz był nie tylko widoczny, ale powodował również po całym dniu nieprzyjemny zapach, który pozostawał również na koszulach. Któregoś razu, w moim mieście była odprawiana Msza święta z modlitwą o uzdrowienie. Pojechałem na nią. Był to specyficzny dzień. Był to dzień, w którym walczyłem ze swoimi słabościami, ze swoim grzechem. Muszę dodać, że było to w tym czasie, gdy niewiele wcześniej odkryłem Boga Żywego w swoim życiu i miałem właśnie tego dnia silne pokusy. Jechałem na Mszę z poczuciem tego, jakim małym i marnym jestem człowiekiem. Nigdy tak wcześniej nie miałem, ale tego właśnie dnia uświadomiłem sobie, jak niedoskonały jestem. Pamiętam myśl, która mi chodziła po głowie: „Jestem niegodny, kimże jestem”… Jednocześnie w moim sercu pojawiła się autentyczna skrucha oraz uniżenie przed Bogiem.
Udałem się na Mszę. Ogrom ludzi sprawił, że stanąłem na końcu kościoła przy drzwiach wejściowych. Po Mszy odbywała się adoracja Najświętszego Sakramentu. Podczas tej adoracji z ust kapłana padły słowa, które zapamiętam do końca życia. Kapłan rzekł: ,,A teraz Jezus przechadza się po kościele i idzie na sam koniec. Dotyka mężczyznę, który ma guza. Ten mężczyzna zaczyna czuć ciepło, ale tylko w tym miejscu. To znak, że następuje uzdrowienie”. W tym momencie zacząłem czuć ciepło. Wypierałem wówczas ze swojej świadomości, że to może dotyczyć właśnie mnie.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy następnego dnia guz, który się do tej pory nie zmniejszał, a nawet ostatnimi czasy zaczął się powiększać – zniknął! Teraz wiem, że to Bóg oczyścił moje ciało z guza. Paradoksalnie stało się to w zasadzie podczas walki z moimi starymi słabościami. Oczyszczająca dla mnie była łaska dana przez Boga, aby stanąć w prawdzie o sobie i pojechać na Msze świętą z modlitwą o uzdrowienie w całkowitym uniżeniu przed Bogiem, a nie z prośbą o uzdrowienie.
To właśnie uniżając się przed Bogiem, powodujemy, że z pokorą podchodzimy do tego, jakie plany wobec nas ma Bóg. Ja pamiętam, że jadąc na Mszę, nie myślałem o uzdrowieniu, ale o tym, jak grzeszny jestem. W sercu miałem autentyczną skruchę. Wobec Jego cierpienia na krzyżu za mnie i wobec tego, jak bardzo moją postawą Go raniłem. Pamiętajmy, że Bóg zna nas lepiej niż my sami i doskonale zna nasze serca.
Dlatego na koniec chciałbym podjąć temat Mszy świętej z modlitwą o uzdrowienie. Jeździmy na takie Msze ze swoimi intencjami, które mamy w sercach. Pamiętajmy o postawie zaufania, pokory, pełnym uniżeniu się przed Bogiem i zawierzeniu Jemu wszystkich naszych spraw.
Paweł