Cud Bożej obecności

33

Przedstawiamy historię życia portugalskiej mistyczki Alexandriny Maria da Costa.

Jest rok 1904. 30 marca na świat przychodzi Alexandrina. Pochodziła z religijnej i biednej rodziny. W wieku 14 lat została napadnięta w domu. Trzech mężczyzn usiłowało ją wówczas zgwałcić, czemu zapobiegła, wyskakując przez okno z wysokości około czterech metrów. Na skutek tego wydarzenia złamała kręgosłup, co stało się przyczyną postępującego paraliżu i wpłynęło na całe jej życie. Dziewczyna została przykuta do łóżka. Na początku Alexandrina prosiła Boga o łaskę uzdrowienia. Wierzyła, że odzyska sprawność. Złożyła nawet przyrzeczenie, że jeżeli Bóg przywróci jej zdrowie, to całkowicie poświęci się pracy misyjnej. Minęło kilka pierwszych lat choroby i zrozumiała, że być może właśnie takie jest jej życiowe powołanie, polegające na cierpieniu, które może zjednoczyć z cierpieniem Chrystusa. Całym sercem przyjęła to, co otrzymała od Boga.

Pomimo choroby dochodziło do niewytłumaczalnych sytuacji w życiu Alexandriny. Dokuczliwa choroba nie przeszkadzała jej wstawać z łóżka i przez trzy i pół godziny odprawiać Drogę Krzyżową. Działo się to na przestrzeni 5 lat w każdy piątek (w sumie 182 razy). Niejednokrotnie mówiła też, że słyszy głos Chrystusa. Bardzo realistycznie przeżywała proces ukrzyżowania. Wyglądało to tak, jak gdyby naprawdę była krzyżowana. Pewnego razu podczas ekstazy, spadła z łóżka, a obecny w pokoju ksiądz nie mógł jej udźwignąć i podnieść, mimo że ważyła wówczas około czterdziestu kilogramów. Zapytana o wagę krzyża, który dźwiga odpowiedziała: „Mój krzyż ma wagę całego świata”.

Na polecenie swojego kierownika duchowego o. Mariano Pinho SJ, spisywała wszystko to, co usłyszała od Chrystusa podczas swoich wizji. Usłyszała m.in., że papież powinien zawierzyć świat Niepokalanemu Sercu Maryi. Papież zawierzył świat Maryi 31 października 1942 r. w przesłaniu skierowanym do Fatimy. W 1941 roku Alexandrina napisała do swojego kierownika duchowego, ponieważ Jezus skierował do niej następujące słowa: „Córko moja, w Lizbonie żyje pewien kapłan, któremu grozi wieczne potępienie; obraża Mnie ciężkimi grzechami. Zawołaj swego ojca duchowego i poproś go o pozwolenie, abyś w czasie mojej męki mogła w szczególny sposób cierpieć za tę duszę”.

To było ciężkie doświadczenie duchowe. Alexandrina wyjątkowo cierpiała, czuła na sobie ciężar grzechów powierzonego jej kapłana. Wiedziała, że kapłan ten swoim zachowaniem coraz bardziej oddala się od Boga i obraża Go. Kolejne doświadczenia, wydawały się być coraz trudniejsze – błagała zatem Boga o kolejne doświadczenia, jeśli tylko one mogłyby w jakikolwiek sposób przyczynić się do nawrócenia kapłana z Lizbony. W jednej ze swoich wizji poznała nawet jego imię i nazwisko. Jej ogromny trud i cierpienie zostało przyjęte. Ocaliła swoją modlitwą duszę tego kapłana.

W trakcie Wielkiego Tygodnia 1942 roku Pan Jezus powiedział do niej: ,,Od tej pory nie będziesz się odżywiać pokarmem ziemskim, twoim pokarmem będzie Moje ciało. Twoja krew jest moją krwią, a Twoje życie – Moim”. Od tego czasu nie przyjmowała już pokarmów.

Podejrzewana o fałszerstwa była obserwowana przez księży i lekarzy. Z czasem obserwacja przyjęła postać stałej i szczegółowej kontroli jej życia, czemu się nie sprzeciwiała. Zamknięto ją w szpitalu w separatce i obserwowano. Trwało to 40 dni. Pomimo nieprzyjmowania pokarmów i napojów zachowała niezmienioną wagę, temperaturę, oddech, ciśnienie, puls. Zaś jej władze umysłowe pozostawały najzupełniej normalne. Badania krwi nie wykazały także odchyleń od stanu sprzed zamknięcia w separatce.

Zmarła 13 października 1955 roku, w rocznicę ostatniego objawienia Matki Bożej w Fatimie. Miała 51 lat. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Jestem szczęśliwa, ponieważ idę do nieba”. Przez 13 lat swojego życia nie przyjmowała żadnego pokarmu. Codziennie przyjmowała natomiast Eucharystię, co pozwalało przeżyć jej kolejne dni, miesiące i lata. Została uznana za błogosławioną 25 kwietnia 2004 przez papieża Jana Pawła II.

Doświadczenie związane z Alexandriną Marią da Costa dowodzi czegoś ważnego. Przyjmując Jezusa w Eucharystii, otrzymujemy życie. Dostajemy największą z możliwych łask. Niestety, ludzie postępują zgodnie z własną wolą, opuszczając udział we Mszach Świętych i pozbawiając się możliwości przyjęcia Boga żywego. Otwórzmy się więc na Jezusa, abyśmy zapragnęli Jego obecności w nas samych.

PP

Źródło: sekretariatfatimski.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj